OPIS

A od tego się wszystko zaczęło... :) Podobno papier wszystko zniesie. W górę nie poleci, centymetr nie kilometr, nikt na tym jeździć nie będzie. Wszystko prawda, ale własny dom to etap zwrotny dla każdego architekta. To było niezwykłe doświadczenie, nieporównywalne z niczym. Nie wszystko jeszcze skończone, ale prawda jest taka, że największym wyzwaniem jest projekt dla siebie. Istnieje takie powiedzenie że szewc bez butów chodzi - i owszem. Nie bardzo był czas żeby to wszystko wizualizować, ale wizja w głowie, niezliczone godziny dopracowywania rysunków technicznych i tygodnie wspólnego (<3) wysiłku dały wymarzone efekty. Okres próby charakteru, uporu w dążeniu do zakładanego celu, tona wiedzy przyswajana w dzień i w nocy, wysokie wymagania wobec wykonawców - wszystko miało się spiąć i być perfekcyjne. Nawet jeśli wymagało tupnięcia nogą, czy przejścia po całym domu z łatą i zaznaczenie na ścianach powierzchni, które "mają być proste i basta". A przecież dom, to nie tylko wyzwanie pod względem wyglądu, ale również wszelkich możliwych instalacji. Najpiękniejszy dom, jeśli będzie drogi w utrzymaniu, nie da radości. A w skrajnych przypadkach długo się nim nie pocieszymy. Dom buduje się na lata. Warto to wszystko dobrze zaplanować. I ten post, bez weryfikacji w postaci wysokości miesięcznego rachunku, nie byłby efektem miarodajnym. Z ulgą stwierdzam dziś, po ponad roku czasu od zamieszkania, że nam się to udało. I to bardziej niż oczekiwaliśmy. Etap trudny, ale bezcenny. Dzisiaj o projektach myślę zupełnie inaczej.